niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 6

Otwarłam leniwie oczy, ale zaraz je zamknęłam ,bo bardzo ,ale to bardzo bolała mnie głowa. No nic , podniosłam się leniwie chwytając się za głowę ,bo bolała mnie jeszcze bardziej. Byłam w swoim pokoju .(chwała Bogu za to. ) Rozejrzałam się po moim pokoju jakbym była tam pierwszy raz. Na mojej szafce nocnej zauważyłam szklankę wody ,jakieś tabletki i karteczkę. Wzięłam kartkę i przeczytałam treść :" Dla mojej kochanej siostrzyczki,która trochę za dużo wypiła. Połknij i wypij. Ash.". Czyżby mój braciszek zaczął być troskliwy. Zrobiłam to co rozkazał i położyłam się na poduszce. Co się wczoraj wydarzyło ? Która jest godzina? Godzina ?! Nie mam pojęcia ,która jest godzina! Dlaczego, panikuje ,bo nie wiem ,która jest godzina?! Czy ja oszalałam?! Po jakiś pięciu minutach bezsensownego panikowania spojrzałam na zegarek. 13:58. Spałam do trzynastej coś. Wstałam i stwierdziłam ,że głowa już mnie prawie nie boli. Udałam się do łazienki. Kiedy zobaczyłam moje odbicie w lustrze stwierdziłam ,że nie jest tak źle. Szopa na głowie , niezmyty makijaż, podkrążone oczy. Kogo ja oszukuje wyglądam jak siódme nie kradnij . Wziełam szybki. Po wyjściu spod prysznica owinęłam  się ciasno ręcznikiem, wyciągnęłam świeżą bieliznę  oraz leginsy i jakąś koszulkę . Ubrałam wybrane przez siebie rzeczy i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Ashton.
-Witam ty mój tygrysie - przywitał się ze mną z głupkowatym uśmieszkiem.
- Czemu twój tygrysie?- spytałam z urazem w głosie. Trochę to było dziwne ,że drze się na mnie i teraz mi tygryskuje.
-Nie pamiętasz ?- zadał pytanie retoryczne.- No tak. Wczoraj byłaś zlana w trzy dupy i jak cię znalazłem to piłaś z Clifford'em . Kazałaś na ciebie mówić Tygrys. - zaśmiał się ,ale ja nie miałam z tego ochoty się śmiać.
-Boże... A jak rodzice się dowiedzą?! Co ja zrobiłam?!- znowu zaczęłam panikować.
- Tygrysie- śmiał się ze mnie perfidnie .- Nic nikomu nie powiem. Rodzice nic nie wiedzą. Wczoraj wrócili późno ,a dzisiaj raniutko wyjechali.-odpowiedział ze spokojem.
- Nie mów do mnie tygrysie.- Odpowiedziałam z udawanym spokojem. - I jak to wyjechali ?- spytałam zszokowana.
- Nie gadali ci ?- Był zdziwiony. Zaprzeczyłam - W takim razie nasi rodzice wyjechali i mamy dwa tygodnie spokoju.
-Nawet się nie pożegnali- Wyszeptałam. Byłam na nich zła . Usłyszałam dzwonek mojego telefony. Ashton ruszył biegiem do mojego pokoju ,a ja zaraz za nim . Nie zdążyłam i usłyszałam tylko ja odbiera i gada głupoty.
- Wstała nie dawno. Śniła o ciebie. I nic nie pamięta.
-Oddaj mi ten telefon w tej chwili inaczej gorzko tego pożałujesz .- wysyczałam przez zęby.
-Już . To Michael.- oddał mi telefon.
-No hej. Jak się czuje moja imprezowiczka.- Usłyszałam jego słodki głos.
- Po pierwsze nie twoja i nie imprezowiczka. Po drugie czuje się całkiem dobrze . Dlaczego dzwonisz?- Spytałam mimo to jak zawszę starałam się zachować spokój.
- Cóż wczoraj się ugadaliśmy ,że gdzieś wyjdziemy. To co masz ochotę na teatr? - Byłam zdziwiona ,że to proponuje ,ale to miłe.- No weź mam już dwa bilety na komedie romantyczną ,która mama pomogła mi wybrać.- powiedział zażenowany na co się zaśmiałam. W końcu się zgodziłam.Spektakl zaczynał się o dziewiętnastej wiec przyjedzie po mnie godzinę wcześniej. Po uzgodnieniu podstawowych rzeczy rozłączyłam się i zaczęłam się kręcić w kółko i piszczeć . Mój brat myślał ,że coś się stało więc znalazł się w moim pokoju w przeciągu minuty . Podbiegłam do niego i zaczęłam mu opowiadać ,że idę do teatru z Michael'em .  Śmiał się ze mnie . Po chwili jednak spoważniałam ,a on także .
- Przepraszam Alice.- nie spodziewałam się przeprosin z jego ust. On naprawdę się zmienił. Jedna rzecz nie dawała mi jednak spokoju , więc postanowiłam o to spytać.
- Możesz mi powiedzieć,dlaczego tak zareagowałeś wtedy na stołówce?-wywaliłam prosto z mostu.
- Szczerze czy ci to z koloryzować ?- spytał dość sarkastycznie. Spojrzałam na niego "spod byka".- Chodzi o to ,że to przez tego ciula byłem tam gdzie byłem. To przez niego byłem na dnie. Boje się ,że on zrobi to też z tobą.- Patrzył mi prosto w oczy. Mówił prawdę.
- A wiesz ,że on mnie ostatnio przeprosił za to w stołówce.
- A wiesz ,że na początku naszej znajomości też zachowywał się spoko .- Odpowiedział sarkastycznie.
- To co - klasnęłam w dłonie - Pokój ???- spytałam wyciągając do niego rękę ,którą od razu uścisnął ,ale przyciągnął mnie do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku.
-Pokój.-wyszeptał i w włosy .Może teraz będzie już dobrze.
-Pomożesz mi wybrać jakąś sukienkę do teatru.- zaproponowałam kiedy wreszcie mnie puścił.
- Spoko , ale już zaznaczam ,że nie znam się na modzie kompletnie.- zaśmiał się.
-Oj... nie przesadzaj, nie jest tak źle.- odpowiedziałam mu po czym wybuchliśmy śmiechem . Aż do wieczora wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy jak dwie przyjaciółki. Tak przyjaciółki. Nagle wszystko jest dobrze. To miłe kiedy myślisz ,że już wszystko jest dobrze.
----------------------------------------------------*-----------------------------------------------------
Jest szósteczka. Bardzo ,ale to bardzo was przepraszam ,że nie było rozdziału dwa miesiące.  Ale jest. Pisany 3 godziny . Jest godzina 23:43, ale jest dobrze. No to Wesołego Jajka jeszcze. A i tak ten to bardzo bym się cieszyła gdyby pojawiły się komentarze , bo wiem ile jest wyświetleń więc no. W ogóle nie było mnie dwa miesiące a tu ok 150 wyświetleń jesteście niesamowici . Love yaaaa. Do następnego ja idę spać . Dobranoc.

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 5

- Ale wiesz ,że możesz ubrać tą. - Przyjaciółka trzymała w rękach  sukienkę . Była dość ładna .
- No okey , ale co ty ubierzesz?- spytałam . Mieszkała parę ulic stąd .
- Nie wiem .- Odpowiedziała i wtedy wpadłam na co ona liczy.
- Niech zgadnę . Zaproponowałaś przyjście do mnie do chcesz pożyczyć ode mnie coś - spytałam z rozbawieniem w głosie.
- Kiedyś potrzebowałaś mniej czasu  żeby zrozumieć o co mi chodzi.- zachichotała ,a ja rzuciłam w nią poduszką.
- Okey. Bierz co chcesz - Poruszałam zabawnie brwiami , a ta zaś wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Nie minęła  chwila ,a śmiałam się wraz  z nią.
Po dłuższej chwili śmiania się , wybierania ubrań dla Caroline w końcu wybraliśmy to. W końcu nałożyliśmy makijaż . Ja miałam naturalny ,a Caroline zaszalała z smoky eyes .
Gdy byłyśmy gotowe zeszliśmy na dół . Ashton zakładał buty.
- Niech zgadnę idziesz na imprezę Mikey'a . - Spytała przyjaciółka . Nie byliśmy jakoś tym zdziwione . Kiedyś Ashton chodził na imprezy cztery razy w tygodniu .
- Spostrzegawcza z ciebie bestia nie powiem ,ale niedoinformowana, bo to impreza powitalna dla mnie .- odparł. Na jego twarzy pojawił cwaniacki uśmieszek. - ej Alice idziesz na imprezę . - zaczął się ze mnie śmiać . - Co ten Calum z tobą robi - dodał nieco ciszej jednak na tyle ,żebym to usłyszała. To boli kiedy twój brat tak robi upokarza na każdym kroku . Co ja mu takiego zrobiłam. Jednak mino tej jakże cennej uwagi postanowiłam cieszyć się tym ,że idę na swoją pierwszą imprezę .
- To co idziemy już - zwróciła się do mnie Caroline. - Idziesz z nami ?- zaproponowała Ashton'owi .
- Pewnie tylko wyjmę jeszcze Jack'a Daniels'a z baru i mogę iść .- Jak powiedział tak zrobił.
Od razu przy wejściu Ashton zostawił nas. Poszliśmy do kuchni .
- Chcesz coś do picia- spytała się przyjaciółka starając się przekrzyczeć muzykę.
- Sok po proszę .- odpowiedziałam ,a ta spojrzała na mnie jakbym była kosmitką .
- Dobra sok ,ale doleje ci tam wódki ,hmm?
- Pójdźmy na kompromis - wzięłam tego ... drinka tak to chyba można nazwać. Wzięłam pierwszy łyk i było to nawet dobre trochę gożkie ,ale też słodkie to pewnie za sprawą soku. Z przemyśleń wyrwała mnie Caroline.
- A ty co tak smakujesz to się pije nie smakuje. - Zażartowała i wybuchliśmy śmiechem. Nagle poczułam ręce na moich biodrach odwróciłam się i ujrzałam Mikey'a .
-Boże Irwin wyglądasz w tej sukience cholernie seksownie. - można powiedzieć ,że mnie skomplementował. Wypiłam resztę swojego drinka i odpowiedziałam
- Po nazwisku to po pysku Clifford- Odpowiedziałam .
- W twoim przypadku do pyska słońce. - czy on próbuje się ze mną droczyć ?!- Choć zatańczyć- dodał po chwili. Nie no pewnie... Najpierw mi pyskuje ,a teraz do tańca prosi .Pomyślałam . Pomachałam głową i szliśmy tańczyć . Michael objął mnie w tali i zaczęliśmy tańczyć .
-Choć na ogród- zaproponował ,a ja się zgodziłam. Poszliśmy najpierw po coś do picia i ruszyliśmy w stronę ogrodu. Ogród był zadbany . Na środku znajdował się basen ,a zanim była trawa . Na końcu była duża huśtawka . Może to głupie ,ale gdy tylko zauważyłam huśtawkę to wzięłam chłopaka za rękę i ruszyłam dość szybkim krokiem ciągnąc przy tym chłopaka. Gdy już usiedliśmy na wygodnej huśtawce zaczęliśmy rozmawiać.
- Dobrze się bawisz ?- spytał.
-Tak, ale nie mam doświadczenia w tego typy przyjęciach.- odpowiedziałam na co zaczął chichotać.
-Wraca dobra Alice?- spytał a ja nie zrozumiałam.- No znowu się zachowujesz jak dawniej.- dodał ,a ja nadal nie rozumiałam. Przecież się nie zmieniłam.
-Czasem dobrze być sobą .- wypaliłam ,ale nie widziałam sensu w tym co mówię. Mikey zaczął się śmiać.
-Co robisz jutro?- spytał .
- Hmm... Dziś piątek czyli jutro nie idziemy do szkoły. Pójdę pewnie na zajęcia z pianina i wrócę do domu . Pokłócę się z bratem zapewne ,bo jakżeby inaczej . I zacznę czytać książki.- Odpowiedziałam . Przewidywałam ,że tak spędzę ten weekend.
-Wiesz ,że brat o ciebie się martwi?- Spytał.
-Tak jasne .- odpowiedziałam smutno. Wiem ,że martwi się ale może sobie oszczędzić ranienie mnie.
-Tooo- przeciągnął "o"- Można zapobiec kłótni i mogę wpaść po ciebie i pójdziemy sobie gdzieś .
-Okey . Możemy iść do teatru.- zaproponowała.
-Jezus dziewczyno teatr serio?!- Co oni wszyscy mają do teatru .
- Nie na niby.- odpowiedziałam ze spokojem .
-Nie lepiej iść do kina?- Zaproponował.
-Nie. Teatr moim zdaniem jest o niebo lepszy.
-Ale tam jest nudno.- Zaczął jęczeć jak małe dziecko.
-Kiedy byłeś ostatnio w teatrze?- zadałam pytanie,a ten się zamyślił.
-No jak miałem  9 lat.- odpowiedział
- No proszę. Wtedy byłeś mały, a teraz pójdziemy nie na teatrzyk dla dzieci tylko na na przykład komedie.- Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- No dobra.- Zgodził się . Wreszcie kogoś nakłoniłam do pójścia do teatru.
- To świetnie ,a teraz chodźmy się napić czegoś.- zaproponowałam gdy tylko zobaczyłam ,że moja szklanka jest już pusta. Swoją drogą nawet nie wiem kiedy go wypiłam. Ruszyliśmy do środka. Piliśmy i tańczyliśmy na zmianę . W pewnym momencie Michael Przybliżył się do mnie ,a nasze usta dzieliły milimetry. Postanowiłam ,że mu trochę pomogę i złączyłam nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.Gdy wreszcie trochę odsunęliśmy się wtuliłam się w jego tors .
- Choć się czegoś napić.- Zaproponował ,a ja pokiwałam głową. Dalej .... dalej nie pamiętam.
----------------------------------------------------*-----------------------------------------------------
Nareszcie napisałam . Dumna z siebie ,że ruszyłam swoją pupcie i napisałam.Chora jestem i nie rozumuje ,ale jest już ponad 100 wyświetleń i to jest takie jdhgjdhgkhg xddd. To do następnego. :)

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 4

-Płakałaś? - spytał. Chciałam zaprzeczyć ,ale to nie miało sensu w końcu i tak pewnie byłam cała spuchnięta od płaczu.
-Możliwe .- Wyszeptałam pozbawiona jakichkolwiek  emocji, a on już nic nie mówił tylko mnie przytulił. Właśnie przytulił mnie Calum Hood. Staliśmy tak parę minut, gdy w końcu wyszeptał
-Przepraszam - Zatkało mnie. Czy ja śnie. Czy Calum okazuję współczucie ?! Coś tu się nie zgadza .Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Nie wiedziałam dlaczego ,ale moje spojrzenie było zimne i pozbawione uczuć.
- Nie masz za co.- odpowiedziałam chłodno.
- Właśnie ,że mam. - Powiedział szybko.Był zakłopotany jak nigdy do tond . - Przepraszam za to ,że zachowuję się jak napalony dupek , za to ,że cię pocałowałem , za to ,że płakałaś.- Właśnie to były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek powiedział by ten człowiek. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję . - wyszeptałam  i odwróciłam się. Nieświadomie na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Kto by się spodziewał .Pomyślałam . Szłam nie wiadomo gdzie . Dobra Alice, mam dość bycia dobrą dziewczynką przez całe życie. Wyjdź po prostu z tej szkoły . Miej gdzieś ,że masz jeszcze 5 lekcji. I właśnie w tej chwili tylko ta myśl mną kierowała . Miałam dość bycia tą : nudną, dobrą , grzeczną. Mam 16 lat. Właśnie teraz mam czas na popełnianie błędów. Nagle koło mnie znalazła się Caroline.
- Idziemy powłóczyć się po mieście? - Spytałam , a jej oczy prawie nie wyskoczyły. Wyglądała dość zabawnie. - Mam powtórzyć ?- spytałam z ironią w głosie.
-Nie- No nareszcie opamiętała się - I pewnie choć . - dodała z uśmiechem.
Włóczyliśmy się tak 10 minut. W całkowitej ciszy.
- To...- Caroline w końcu postanowiła się odezwać- Co Cie skłoniło do tego ,że jesteśmy teraz tu gdzie jesteśmy a nie na - tu spojrzała na zegarek - o cholera na godzinie wychowawczej.
- Ashton, Calum i chęć zrobienia czegoś czego tamta ja nigdy by nie zrobiła.-Odpowiedz na to pytanie jak dla mnie brzmiała śmiesznie ,ale taka była prawda.
- Wow . -Rozszerzyła zabawnie oczy na chwile ,żeby potem powiedzieć- To co . Za rogiem jest kawiarnia ,do której nikt z tej szkoły nie chodzi ,a mają najlepsze kakao ever -  Zaproponowała ,a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Właśnie na taki banan liczyłam .- Po jej wypowiedzi mogłam sądzić ,że zrozumiała o co mi chodzi.
Gdy siedzieliśmy już przy stoliku i popijaliśmy kakao . Męczyła mnie pewna myśl którą niestety wypowiedziałam na głos zasmucając przyjaciółkę
- Od kiedy jesteś pomocną przyjaciółką.- Po tych słowach zasłoniłam dłonią usta . - Przepraszam Caroline , ja nie...
-Od kiedy podeszła do mnie pani Moon i powiedziała mi ,że potrzebujesz wsparcia ode mnie.- Uśmiechnęła się blado wpatrując się w kakao,ale szybciutko podniosła swój wzrok na moją osobę  i spytała - A więc co się stało ?- spytała z troską w głosie.  Dziękowałam Bogu za to ,że jest teraz ze mną pije te kakao i pyta "co się spało"
- A więc ...- wdech i wydech pozwolił mi mówić dalej - Nauczycielka z chemi kazała mi udzielić korepetycji Cal'owi ,a ja się zgodziłam ... Cal na lanch'u podeszedł do mnie gdy ja chciałam usiąść z Ashem i on mnie pocałował przy Ashtonie i Ash się wkurzył i wysypał moją sałatkę na Cal'a i zaprowadził mnie na korytarz i tam powiedział że jestem ... Dziewczyną lekkich obyczajów specjalnie dla Calum'a i to mnie zabolało wiec poszłam do łazienki i się popłakałam ,ale się ogarnełam i wyszłam a tam wpadłam na Calum'a i on mnie przytulił i przeprosił - Powiedziałam szybko i na dwóch wydechach .
- Chwila co... Po pierwsze to co robił Cal w damskim i chwila....
- Wiem też mnie to zdziwiło ,że mnie przeprosił .- przerwałam jej . Drzwi kawiarni odtworzyły się  i wszedł Michael. Czy mi się zdaje czy Caroline gadała ,że nikt z naszej szkoły tu nie przychodzi . Gdy mnie zauważył był zdziwiony ,ale podszedł do naszego stolika.
- Kogo moje oczy widzą . Alice Julie Irwin na wagarach- Powiedział z rozbawieniem w głosie i z tym jego ślicznym uśmieszkiem.
- Wole określenie "przedwczesne wyjście ze szkoły" - Pokazałam cudzysłów palcami.
- Okej... - Powiedział.
- Ey Caroline.- zwrócił się teraz do mojej przyjaciółki.- Jest impreza u mnie starych nie ma wpadasz. Twoja słodka przyjaciółka też może przyjść.
-Ta słodka przyjaciółka ma imię .- powiedziałam pod nosem.
-Tak ,pewnie . tylko o której?- Zadała typowe pytanie.
- O dziewiątej .- Odpowiedział. Wyszedł ,ale najpierw kupił sobie kawę,czy coś . Przez cały ten czas patrzył się na mnie ,a ja czasem na niego .
- Podobasz się mu.- Ocknęła mnie przyjaciółka.
- I co z tego.- Odpowiedziałam MOŻE ON MI TEŻ SIĘ PODOBA.Pomyślałam ,ale w tej samej chwili ona wypowiedziała.
- O mój boże . On ci też się podoba. - Ona czyta w myślach czy jak?!.
- Może.- Cóż nie zamierzam jej okłamywać .
- Alice się zakochała ! Alice się zakochała - Zaczęła się drzeć jak trzy letnie dziecko. Zakryłam jej usta dłonią.
- Dobra .- Zmieniłam temat. Spojrzałam na godzinę w telefonie .- Już 5 minut po lekcjach idziemy do domu.
- Okey . A mogę iść do ciebie ?
-Pewnie- Uśmiechnęłam się i dodałam - Pomożesz mi w wyborze sukienki na imprezę - Wstała błyskawicznie z miejsca i pisnęła. Zapowiada się ciekawie.
-----------------------------------------------------*------------------------------------------------------
Okej. Czwarty rozdział pisany całkiem na spontanie na dodatek nie umie go ocenić xd. I Calum'owi coś się stało. Hihihihihihi *smiech szatana* i Mikey i Alice coś się kroi ?

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 3

Obudziłam się o 6:00. Podniosłam  się, po czym rozciągnęłam się leniwie ziewając przy tym. Kiedy już wstałam włączyłam muzykę w telefonie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Po orzeźwiającym prysznic rozczesałam jeszcze wilgotne włosy po czym splotłam go w warkocza. Ubrana w czarne rurki i luźną białą tunikę zeszłam na dół. W jadalni czekała już na mnie reszta mojej rodziny.
- Dzień dobry- przywitała się ze mną mama odkładając kubek z kawą na stół.
-Dzień dobry - powtórzyłam
- Ey... siostra, nie gniewasz, co nie-spytał Ash będąc jeszcze w piżamie  , a ja byłam najszczęśliwszą siostrą na świecie . Nie były to przeprosimy jakich bym chciała ,ale Ash nie umiał przepraszać i robił to w inny sposób. Postanowiłam przytulić mojego brata po czym usiadłam koło niego. Jedliśmy śniadanie w ciszy ,która mi bardzo odpowiadała. Ashton był chyba innego zdania , bo przerwał ciszę.
- Wiesz ,że wracam do szkoły.- powiedział z buzią pełną kanapek.
- Ashoton jemy, przełykamy ,mówimy - upomniała go mama. Przełknął.
- Wybacz.
- A jeśli wracając do tematu szkoły to cieszę się z tego.- uśmiechnęłam się  do brata i wróciłam do jedzenia  czekoladowych płatków.
-Jak się pospieszycie to was odwiozę do szkoły- powiedział Tata.- Ashton może jednak wstaniesz i pójdziesz się przebrać - Skarcił brata.
- 10 minut- Wykrzyczał Ash i wyskoczył i ruszył biegiem w kierunku schodów .
Po  chwili mój brat zszedł . Był ubrany  w czarne rurki ,koszulkę z logiem jakiegoś zespołu i czerwoną bandamkę . Włożył czarne conversy i  założył na ramie swoją torbę w moro . Ja włożyłam czarne conversy i założyłam torbę na ramie po czym ruszyliśmy do auta . Do szkoły przyjechaliśmy szybko. Ashton poszedł od razu po plan lekcji ,a ja ruszyłam do szafki po książki .
- Hej !- podskoczyłam gdy usłyszałam głos mojej przyjaciółki ,zamknęłam szafkę i przywitałam się z nią.
- Nie uwierzysz co ci teraz powiem - mówiła tak podekscytowana ,że gdyby mogła to by skakała i piszczała.
-Nie wierze - powiedziałam robiąc znudzoną minę.
- Ha ha ha ,ale nie . Conor zaprosił mnie na randkę - podskoczyła kiedy to powiedziała. Świetnie . Pomyślałam.
-Wiesz ,że Ash wraca do szkoły- powiedziałam tylko po to by zmienić temat.
- To fajnie .- uśmiechnęła się - Idziesz dziś ze mną na zakupy... pliss muszę kupić sukienkę na randkę . - zaproponowała ,a ja się zgodziłam .
- Co mamy teraz ?- spytała.
- hmm... idziemy się przebierać.- powiedziałam z pełną rezygnacją. - wychowanie fizyczne.
Po dzwonku wyszliśmy na sale .Miałam w-f z Michaelem. Nauczyciel postanowił ,że będziemy grać w koszykówkę. Ja oraz moje metr sześćdziesiąt i koszykówka to najlepsi przyjaciele. ( czujesz tą ironie). Moja drużyna wygrywała trzema punktami. Gdy w końcu dostałam piłkę poczułam ,że ktoś z tyłu mnie blokuje wiec oddałam piłkę jakiejś dziewczynie z mojej drużyny i zdobyliśmy punkt. Szybko się odwróciłam i ujrzałam Mikey'a . Uśmiechnął się dość ... uroczo.
- Brawo.- powiedział ,a ja uśmiechnęłam się leciutko .
Po dzwonku przebrałam się szybko i poszłam z moją przyjaciółką, gdy nagle ta pobiegła i rzuciła się na Conora .Był on i jego banda. Caroline, świetne towarzystwo , pomyślałam . Ja wolno i spokojnie do nich podeszłam. Calum jak zwykle się do mnie przystawiał.
Szliśmy tak pod klasę chemiczną.
Na lekcji pali pytała naszego orła ,czyli  Calum'a . Po chwili jednak usiadł z jedynką. W sali zabrzmiało moje nazwisko wstałam ,a gdy było po wszystkim usiadłam z piątką. Pani prosiła mnie i Caluma na stronę ,więc wyszliśmy ze klasy i ogłosiła mi ,że mam nauczyć naszego orła materiału z dwóch ostatnich lekcji , a jeżeli dostanie trzy to dostaje szóstkę . Zgodziłam się oczywiście . Jedno z moich wielu mott brzmi " Nauczycielom się nie odmawia ". Mus to mus .
Po lekcji poszłam na stołówkę zjeść lunch . Zauważyłam Ashtona z nowymi znajomymi . Wzięłam szybko sałatkę i ruszyłam w jego stronę. Gdy byłam już przy stoliku brata .  Calum podszedł do mnie i wyszeptał do ucha
- To kiedy moge rozpocząć naukę z moją nauczycielką - Wszystko działo się szybko. Ja miałam coś powiedzieć , a Calum złożył na moich ustach pocałunek . Ash wstał i wziął moją sałatkę. W ciągu pare sekund moja sałatka wylądowała na Calumie ,a mnie Ash ciągnął za rękę na korytarz . Kiedy byliśmy już na korytarzu . Ashton był zdenerwowany . Co ja mówię on był wściekły.
- Tylko mi kurwa nie mów ,że zostałaś kolejną dziwką Hood'a .- wysyczał przez zęby ,a mnie zatkało . Jeszcze NIGDY  tak do mnie nie powiedział.- Odpowiedz . - wrzasnął .
- Ash jest mi bardzo przykro ,że tak o mnie myślisz. Pani z chemi powiedziała ,że mam mu udzielić korepetycji i tyle . - starałam zachować spokój.
- A że się kurwa całowaliście to już kurwa zbieg okoliczności ,hmm.-  Nie wiedziałam co powiedzieć,  więc spuściłam głowę. - Dlaczego musisz być taką idiotką i zgadzać się na kurwa takie coś . - Wrzeszczał na mnie tak głośno ,że chyba cała szkoła go słyszała.
- Jestem zmęczona tą rozmową.- powiedziałam najbardziej spokojnie jak tylko mogłam i ruszyłam w stronę łazienki. Podbiegłam do parapetu i wspinam się na niego. Podkurczam nogi i zaczęłam płakać. Jak on mógł tak o mnie pomyśleć. Nigdy mi tak nie powiedział . Nawet ja był piany. Postanowiłam się ogarnąć. Wzięłam parę głębszych oddechów i włożyłam słuchawki do uszu. Włączyłam Skycraper od Demi Lovato. Ta piosenka potrafiła mi pomóc wstać wtedy gdy upadałam . Zaśpiewałam cichutko refren i otarłam łzy. Dość mam łez. Zeszłam z parapetu i ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy byłam już na korytarzu wpadłam na kogoś.
-Płakałaś? - spytał. Chciałam zaprzeczyć ,ale to nie miało sensu w końcu i tak pewnie byłam cała spuchnięta od płaczu.
---------------------------------------------------------*-----------------------------------------------------
Okey mamy trójeczkę. Ten rozdział  był pisany cztery dni. Najpierw na komórce w notatniku ,a potem ładnie przepisany .  Mam nadzieje ,że się podoba. I tak to był wulgarny rozdział i nawet mi się podoba. ( niom tak na 30 %)...

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 2

Obudziło mnie pukanie do drzwi . Przeciągnęłam się leniwie po czym usiadłam.
-Proszę- powiedziałam to dość cichutko.
- Hejka sister !- Kiedy tylko usłyszałam jego głos od razy się obudziłam. To był on. To był mój brat. To był Ashton. Rzuciłam się mu na szyję. Cieszyłam się ,że już jest w domu. Ashton był czarną owcą w rodzinie. Kiedyś był tak piany ,że pobił chłopaka tak bardzo ,że był w śpiączce przez 2 miesiące. Mimo to nie bałam się go. Tęskniłam za nim. Cały rok go nie widziałam.
- Tęskniłam za tobą tak strasznie mocno.- mówiłam  prawie przez płacz . - Obiecaj ,że już mnie nie zostawisz.
- Obiecuje- Puścił mnie z uścisku .- Co tam robiłaś przez ten czas?- spytał.
- Nic takiego . Szkoła , pianino, nauka, szkoła ,pianino , nauka. A co ty robiłeś przez ten czas.
-A co można robić w poprawczaku- Posmutniał . Bolał go fakt ,że ominął  go rok z mojego życia.
-Przepraszam. To głupie pytanie.
- Nie przepraszaj ,bo nie masz za co- powiedział już weselej i uśmiechnął się.
- Musze się przygotowywać do szkoły.- Powiedziałam zważając  na to ,że było już późna pora , a ja i tak byłam już spóźniona.
-Okey. Będę w pokoju.- oznajmił.- Jak chcesz mogę cię podwieś ,jeśli chcesz.- zapytał z pełną nadzieją w tych jego piwnych oczach.
- Możesz mnie podwieś , ale daj mi jakieś 10 minut- ucieszyłam się na jego propozycje. Włączyłam muzykę i poszłam do łazienki. Ubrałam jasne rurki do tego łososiową tunikę .Rozpuściłam włosy ,nałożyłam podkład ,tusz , zrobiłam kreski i zeszłam na dół . Ash już na mnie czekał. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam do starego mustanga mojego brata. . Ashton dołączył włączył płytę jakiegoś rockowego zespołu i szybko ruszył.
- Aż tak mi się nie spieszy możesz zwolnić.- uśmiechnęłam się lekko ,aby choć trochę ukryć strach.
- Okey. Już jesteśmy.- oznajmił .Byłam w szoku. Jak mu tak szybko.... postanowiłam się nad tym nie zastanawiać. Wysiadłam ,pożegnałam się z bratem ,włożyłam słuchawki i poszłam w stronę drzwi.  Poszłam do swojej szafki. Wypakowałam niepotrzebne książki ,a potrzebne wpakowałam .Poszłam odłożyć plecak pod salę i ruszyłam do mojego ulubionego miejsca w całej mojej szkole - bibliotece.
Wchodząc do biblioteki zauważyłam jak zawsze uśmiechniętą starą twarz pani Moon. Pani Moon to starsza kobieta , ma jakieś 68 lat ,krótkie siwe włosy i jak to miała w zwyczaju nosić swój cieniutki sweterek i spodnie. Uwielbiałam tą kobietę. Mamy wiele wspólnego . Oboje lubimy muzykę poważną i czytać książki.Uwielbiam słuchać historii z jej młodzieńczych lat . Uśmiechnęłam się do niej i poszłam szukać nowej (jak pani Moon to określa) przygody ,co znaczy dokładnie to samo co książki. Nagle natknęłam się na jakieś rozmowy. Uważam ,że nie ładnie jest podsłuchiwać więc poszłam dalej. Nie mogłam nic wybrać. Zadzwonił dzwonek . Historia. Poszłam dość szybkim krokiem do sali . Cholewcia. Spóźniona.
- Dzień dobry. Bardzo przepraszam za spóźnienie.- zaczęłam się tłumaczyć . Byłam zła na siebie ,bo uwielbiałam historie i nie chciałam zawieść nauczycielki.
- W zasadzie nic się nie stało. Usiądź.- ulżyło mi . Zajęłam swoje miejsce i szybko się rozpakowałam zaczęłam zapisywać temat i oczywiście Calum musiał się doczepić.
- Hej mała .- myślałam ,że wybuchnę-Widziałem dziś twojego brata. Powiedz mu ,żeby wpadł.- Wyszeptał i podał mi karteczkę.
-Hood! - zawołała nauczycielka.- Zostaw tą dziewczynę w spokoju. Jesteś zagrożony więc radze ci uważać!-Zdenerwowała się nauczycielka. Wzięła kilka wdechów i kontynuowała lekcje. Lekcja minęła szybko. Następna muzyka. Świetnie . Pospiesznie poszłam pod sale ,aby nie wpaść na Hood`a. Swoją drogą nie było dziś Luke`a i Caroline. Dziwne . Przecież ona jest zawsze ,chyba że jest chora ,ale rano by do mnie zadzwoniła.
-No piękna - znowu on- Mam nadzieje ,że przekażesz Irwin`owi wiadomość.
- Tak . Oczywiście. To wszystko. Mogę już iść- Nie chciałam z nim gadać. Nie lubiałam go....
-Nie możesz  - Powiedział z tym jego idiotycznym uśmieszkiem. Ugh... - Możesz mi dać jeszcze buziaka.- W tej chwili mam ochotę dać ci w twarz . Nie powiedziałam tego choć naprawdę chciałam.
- Pa.- odpowiedziałam zmęczona tą rozmową.
Zdenerwowana tym ,iż Calum znowu chce się doczepić Ashton'a wrzuciłam karteczkę do kosza . Najpierw to przeczytałam ." Masz ochotę pobawić się tak jak rok temu.Cal."To mnie zdenerwowało . Poszłam to biblioteki. Tam jak zawsze była już pani Moon. Zauwarzyła moje zdenerwowanie.
- Co się stało, moja droga.-spytała z troską w głosie. Zazwyczaj kiedy miałam problem przychodziłam do niej. Caroline by mi powiedziała abym się nieprzejmowała .A pani Moon naprawde mi pomaga.
-No coż.- wstała za swojego biurka ,a kiedy to zrobiła kontynuowałam.- Ashton wrócił i postanowił mnie odwieść do szkoły i Calum go napewno zauwarzył ,bo na histori dał mi karteczkę do brata . Oczywiście proponował powrót do starych nawyków ,a ja nie chce ,żeby Ash się znów w coś wpakował.- Powiedziałam to wszytko na jednym wydechu. Sama się dziwie ,że to zrobiłam ale tak.
-Oho... Czyli poprostu martwisz się o brata.- Powiedziała spokojnie. Sama w tej chwili nie wiem skąd w niej ten spokój .- Wiesz kiedyś miałam przyjaciela. Widzisz ten przyjaciel wpad w złe towarzystwo. Prosiłam ,aby skończył te znajomość ,ale nie.... - W jej starych oczach było widać smutek, jednak wzieła chłeboki wdech i kontynuowała - Zaczął  nadurzywać alkocholu przez co stał się agresywny. Stał się alkocholikiem ,a jego towarzysze go opuścili. Ja zostałam .Miał tylko mnie. Postanowiłam mu pomóc . I pomogłam .Po paru latach skończył z alkocholem . Teraz jest moim mężem . Kocham go bardzo . I widzisz dwa lata po naszym ślubie napił się piwa. Strasznie się bałam ,że wróci do nałogu. Ale wspierałam go i wiesz, że teraz alkochol to jego największy wróg.- Na koniec uśmiechneła się.
-Dziękuje . To mnie uspokoiło . - Dzwonek .Muzyka. pożegnałam się i poszłam na lekcje. Reszta lekcji mineła jak z bicza strzelił. Po szkole zadzwoniłam do Ashton'a ,aby po mnie przyjechał. Kiedy przyjechał . Przywitałam się z nim i nagle zjawił się . Calum.
- Hej Ashton masz jakieś plany na dziś. - Spytał się ten... ugh... Alice Julie uspokój się.
- Nie mam. - Powiedział z uśmiechem Ash , ale napotkał się z moim wzrokiem. - Ale spędzam czas z moją siostrą . - Jejku teraz zrozumiałam Ash miał szanse wrócić do starych nawyków tak jak mąż pani Moon ,ale on wyciągnął wnioski i postanowił być lepszym człowiekiem.
-No to narka - Powiedział Calum z lekko zrezygnowaną miną. Uśmiechnęłam się radośnie do brata. Odwzajemnił uśmiech i wsiedliśmy do auta. Kiedy byliśmy w domu zapytał się co chce dziś robić.
- Hmmm.... - Chwile pomyślałam- Możemy iść do teatru a potem na zakupy.- Wiedziałam ,że to nie wypali ,ale warto spróbować
-A może tak najpierw do kina ,a potem na zakupy.- Oczywiście. Zmienił plan . Zawsze to robił ,ale zawsze tak aby wszyscy byli zgodni.
- Oczywiście.- Zgodziłam się. - Daj mi 20 minut. Pójdę się odświeżyć . I potem możemy iść do...- nie było dane mi skończyć
Do Maca na kurczaka.- Wiedział ,że nie lubie fastfoodów ,ale pokiwałam głową na tak.
Po 20 minutach byłam gotowa do wyjścia. wziełam portfel i Ash też . Po 10 minutach byliśmy w centrum miasta. Poszliśmy do kina . Wybraliśmy komedię .Po filmie poszliśmy do Mac Donald'a i tam spotkaliśmy Michaela.
- Cześć- Wykrzyczłam tak aby nas zauwarzył. Chwiiiila co?! Co ja zrobiłam ?! Uśmiechnął  się i podszedł do nas .Ash był zadowolony i zdziwiony. Muszę przyznać , że z ten całej bandy najbardziej lubiłam Mikey'a
- Hej.- Powiedział uśmiechnięty.- Ash kopę lat.
- Taaaa.-Powiedział i podrapał się po karku.- To co tam u ciebie.- Zmienił temat .Typoowe.
- A wiesz spoczko.- Prowadzili normalną rozmowę. Bez tego " To kiedy wpadasz na imprezke? lub " Stary fajnie by było pić z tobą piwo" . Dziiiwne. -A u ciebie. Calum mi mówił ,że się zmieniłeś
- Wieeesz. Chce być normalny.- Po tym cała trójka wybuchła śmiechem nawet ja. Serio, Ash , ty normalny, To jak powiedzieć ,że świat jest pełny chmurek z których padają skitelsy. Kuszące nie powiem .
- To co masz ochotę pójść z nami na zakupy i pochodzić na mieście. - Spytałam jakby nigdy nic . Ash co ty robisz ze mną. Przed jego wyjściem z poprawczaka nigdy, ale to nigdy bym się tak nie zachowała. Ash i Mikey byli w szoku ,Ale zgodził się.
Do domu wróciłam zadowolona. Kupiłam trzy sukienki, dwie pary spodni z wysokim stanem i 5 bluzek.
To był bardzo miły dzień.


  -------------------------------------------------*---------------------------------------------------------
To był rozdział 2 . Trochę jest. No wiecie. Ja poprostu boje się ,że wam sie nie spodoba. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.:)))))))))))))))) Do następnego mam nadzieje.

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 1

Obudziłam się w moim pokoju. Jak zawsze . Dzień jak co dzień. Moje blond włosy opadały leniwie na ramiona. Podniosłam się do pozycji siedzącej . Sprawdziłam godzinę . Ma moim budziku była 6: 25. Wstałam i poszłam do mojego laptopa . Weszłam na folder z muzyką i włączyłam muzykę . Przecudne dźwięki Beethovena powiały moje uszy. Wstałam z krzesła i pokierowałam się do łazienki . Wzięłam szybki prysznic , po czy postanowiłam spiąć włosy w kok . Zrobiłam lekki makijaż . Wyszłam z łazienki , po czym wyłączyłam  muzykę. Poszłam szybko korytarzem ,po czym zeszłam po schodach. 
-Kochanie , proszę Cię to twoja matka.- usłyszałam łagodny i spokojny głos mamy. Pewnie znowu nakłaniała tatę , aby pogodził się się z babcią. Nie znałam babci .Nie znałam pół rodziny. 
-Dobrze wiesz ,że tego  nie zrobię , nie po tym co mi zrobiła.- oznajmił stanowczo tata. Poszłam do kuchni , a atmosfera była całkiem inna . Była pozytywna .Teraz nikt z moich rodziców nie był zdenerwowany. Byliśmy spokojną rodziną . Nigdy nie było krzyków. Nigdy nie było pijackich imprez. Byliśmy rodziną jakiej by każdy mógł pozazdrościć.
- Witaj Alice . Jesteś może głodna?- spytała mama
- Nie mamo ,dziękuje. Ale czy mogłabyś przełożyć lekcje pianina - powiedziałam pełna nadziei . Kochałam grać na bym pięknym instrumencie . Dziś po prostu nie miałam ochoty.
-Odwieść cię do szkoły?- spytał Tata- Zaraz jadę do pracy.
- No pewnie - zgodziłam się zawsze mnie podwoził . Ojciec posiadał firmę , więc zawsze musiał wcześnie w pracy. Nagle do moich uszu dzwonek . Caroline. Moja przyjaciółka . Jesteśmy całkiem inne, ale kocham ją jak siostrę. Ona jest towarzyska i zwariowana , a ja spokojna i nieśmiała. Zna nas cała szkoła , ale to głównie przez nią. Nie zwlekając odebrałam.
-No hejka . - Powitała mnie wesoło - Idziesz do szkoły ? Co ja gadam jasne , że idziesz jestem już pod twoimi drzwiami .
-Już ci otwieram.- Caroline weszła , po paru minutach byliśmy już w szkole. Jak my to robimy. Po wejściu ruszyłyśmy do szafek po książki. Właśnie pakowałam matmę kiedy to nie kto inny jak sam Calum Hood znalazł sobie nową ofiarę. Calum był w naszej szkole typowym bad boy'em . On , Luke , Conor i Michael byli szkolnymi zmorami. Wszystkich terroryzowali . Oprócz mnie i Caroline. Caroline od zawsze podobała się Conor'owi  z wzajemnością z resztą. Mnie za to do śmiechu nie było ,bo Calum uważał ,że pasujemy do siebie idealnie. Taak baardzo. Calum i reszta zbliżali się do nas . 
- Jejku .... za jakie grzechy- jęknełam.
-A ja się cieszę. - powiedziała moja przyjaciółka. O nie... A ten znowu z tym swoim głupim łobuzerskkim uśmieszkiem na twarzy.
- Hej piękna . - Powiedział nie kto inny jak Calum. Zignorowałam go z resztą jak zawsze.- Znowu mnie ignorujesz- w tym momencie chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął  do siebie. Popatrzałam tylko na niego znudzonym wzrokiem
-Calum , proszę mnie puścić . Chce w spokoju pobyć z Caroline . Kiedy w końcu zrozumiesz ,że nie jestem tobą zainteresowana.- powiedziałam to co zwykle ,a on jak zwykle mnie puścił . Nagle popchnął mnie na szafki i wyszeptał
- Mam dość tego spławiania . Ty będziesz moja .-wyszeptał. i zaczął całować moją szyje tak nachalnie ,że o mało  nie zwymiotowałam.
- Jezu Calum zostaw już ją- niespodziewanie odezwał się Michael . Byłam zaskoczona.Calum mnie puścił po czym rzucił coś w rodzaju "pa" . Wiedziałam ,że będe mieć kłopoty.


       -----------------------------------------------*-----------------------------------------------------
A więc cześć . Pierwszy rozdział już jest . I jej....  A więc tak to kojeny fun fiction hehe...

Prolog.

Mam na imię Alice Julie Irwin. Jestem szczęśliwa i nieśmiała i spokojna. Kocham grać na pianinie.
Mam przyjaciółkę Caroline Manson. Ona jest wesoła śmiała , szalona. Kocha imprezować.
Mam brata Ashton'a Irwina. Był w poprawczaku. Czarna owca w rodzinie zdecydowanie tak można go nazwać. Jest  inpulsywny czasem agresywny , ale rodzina to dla niego priorytet .Jestem jego młodszą siostrzyczką.
Co się stanie kiedy mój nachalny kolega zacznie  się naprzykrzać , a ja po raz pierszy się zakocham.
Co będzie jeśli on i ja to dwa inne światy.
        -------------------------------------------*--------------------------------------------------
Jest prolog . Podoba się. Mnie .... powiedzmy ,że jestem zadowolona. Pierwszy raz pisze fan fiction ,więc zrozumcie.