niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 5

- Ale wiesz ,że możesz ubrać tą. - Przyjaciółka trzymała w rękach  sukienkę . Była dość ładna .
- No okey , ale co ty ubierzesz?- spytałam . Mieszkała parę ulic stąd .
- Nie wiem .- Odpowiedziała i wtedy wpadłam na co ona liczy.
- Niech zgadnę . Zaproponowałaś przyjście do mnie do chcesz pożyczyć ode mnie coś - spytałam z rozbawieniem w głosie.
- Kiedyś potrzebowałaś mniej czasu  żeby zrozumieć o co mi chodzi.- zachichotała ,a ja rzuciłam w nią poduszką.
- Okey. Bierz co chcesz - Poruszałam zabawnie brwiami , a ta zaś wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Nie minęła  chwila ,a śmiałam się wraz  z nią.
Po dłuższej chwili śmiania się , wybierania ubrań dla Caroline w końcu wybraliśmy to. W końcu nałożyliśmy makijaż . Ja miałam naturalny ,a Caroline zaszalała z smoky eyes .
Gdy byłyśmy gotowe zeszliśmy na dół . Ashton zakładał buty.
- Niech zgadnę idziesz na imprezę Mikey'a . - Spytała przyjaciółka . Nie byliśmy jakoś tym zdziwione . Kiedyś Ashton chodził na imprezy cztery razy w tygodniu .
- Spostrzegawcza z ciebie bestia nie powiem ,ale niedoinformowana, bo to impreza powitalna dla mnie .- odparł. Na jego twarzy pojawił cwaniacki uśmieszek. - ej Alice idziesz na imprezę . - zaczął się ze mnie śmiać . - Co ten Calum z tobą robi - dodał nieco ciszej jednak na tyle ,żebym to usłyszała. To boli kiedy twój brat tak robi upokarza na każdym kroku . Co ja mu takiego zrobiłam. Jednak mino tej jakże cennej uwagi postanowiłam cieszyć się tym ,że idę na swoją pierwszą imprezę .
- To co idziemy już - zwróciła się do mnie Caroline. - Idziesz z nami ?- zaproponowała Ashton'owi .
- Pewnie tylko wyjmę jeszcze Jack'a Daniels'a z baru i mogę iść .- Jak powiedział tak zrobił.
Od razu przy wejściu Ashton zostawił nas. Poszliśmy do kuchni .
- Chcesz coś do picia- spytała się przyjaciółka starając się przekrzyczeć muzykę.
- Sok po proszę .- odpowiedziałam ,a ta spojrzała na mnie jakbym była kosmitką .
- Dobra sok ,ale doleje ci tam wódki ,hmm?
- Pójdźmy na kompromis - wzięłam tego ... drinka tak to chyba można nazwać. Wzięłam pierwszy łyk i było to nawet dobre trochę gożkie ,ale też słodkie to pewnie za sprawą soku. Z przemyśleń wyrwała mnie Caroline.
- A ty co tak smakujesz to się pije nie smakuje. - Zażartowała i wybuchliśmy śmiechem. Nagle poczułam ręce na moich biodrach odwróciłam się i ujrzałam Mikey'a .
-Boże Irwin wyglądasz w tej sukience cholernie seksownie. - można powiedzieć ,że mnie skomplementował. Wypiłam resztę swojego drinka i odpowiedziałam
- Po nazwisku to po pysku Clifford- Odpowiedziałam .
- W twoim przypadku do pyska słońce. - czy on próbuje się ze mną droczyć ?!- Choć zatańczyć- dodał po chwili. Nie no pewnie... Najpierw mi pyskuje ,a teraz do tańca prosi .Pomyślałam . Pomachałam głową i szliśmy tańczyć . Michael objął mnie w tali i zaczęliśmy tańczyć .
-Choć na ogród- zaproponował ,a ja się zgodziłam. Poszliśmy najpierw po coś do picia i ruszyliśmy w stronę ogrodu. Ogród był zadbany . Na środku znajdował się basen ,a zanim była trawa . Na końcu była duża huśtawka . Może to głupie ,ale gdy tylko zauważyłam huśtawkę to wzięłam chłopaka za rękę i ruszyłam dość szybkim krokiem ciągnąc przy tym chłopaka. Gdy już usiedliśmy na wygodnej huśtawce zaczęliśmy rozmawiać.
- Dobrze się bawisz ?- spytał.
-Tak, ale nie mam doświadczenia w tego typy przyjęciach.- odpowiedziałam na co zaczął chichotać.
-Wraca dobra Alice?- spytał a ja nie zrozumiałam.- No znowu się zachowujesz jak dawniej.- dodał ,a ja nadal nie rozumiałam. Przecież się nie zmieniłam.
-Czasem dobrze być sobą .- wypaliłam ,ale nie widziałam sensu w tym co mówię. Mikey zaczął się śmiać.
-Co robisz jutro?- spytał .
- Hmm... Dziś piątek czyli jutro nie idziemy do szkoły. Pójdę pewnie na zajęcia z pianina i wrócę do domu . Pokłócę się z bratem zapewne ,bo jakżeby inaczej . I zacznę czytać książki.- Odpowiedziałam . Przewidywałam ,że tak spędzę ten weekend.
-Wiesz ,że brat o ciebie się martwi?- Spytał.
-Tak jasne .- odpowiedziałam smutno. Wiem ,że martwi się ale może sobie oszczędzić ranienie mnie.
-Tooo- przeciągnął "o"- Można zapobiec kłótni i mogę wpaść po ciebie i pójdziemy sobie gdzieś .
-Okey . Możemy iść do teatru.- zaproponowała.
-Jezus dziewczyno teatr serio?!- Co oni wszyscy mają do teatru .
- Nie na niby.- odpowiedziałam ze spokojem .
-Nie lepiej iść do kina?- Zaproponował.
-Nie. Teatr moim zdaniem jest o niebo lepszy.
-Ale tam jest nudno.- Zaczął jęczeć jak małe dziecko.
-Kiedy byłeś ostatnio w teatrze?- zadałam pytanie,a ten się zamyślił.
-No jak miałem  9 lat.- odpowiedział
- No proszę. Wtedy byłeś mały, a teraz pójdziemy nie na teatrzyk dla dzieci tylko na na przykład komedie.- Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- No dobra.- Zgodził się . Wreszcie kogoś nakłoniłam do pójścia do teatru.
- To świetnie ,a teraz chodźmy się napić czegoś.- zaproponowałam gdy tylko zobaczyłam ,że moja szklanka jest już pusta. Swoją drogą nawet nie wiem kiedy go wypiłam. Ruszyliśmy do środka. Piliśmy i tańczyliśmy na zmianę . W pewnym momencie Michael Przybliżył się do mnie ,a nasze usta dzieliły milimetry. Postanowiłam ,że mu trochę pomogę i złączyłam nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.Gdy wreszcie trochę odsunęliśmy się wtuliłam się w jego tors .
- Choć się czegoś napić.- Zaproponował ,a ja pokiwałam głową. Dalej .... dalej nie pamiętam.
----------------------------------------------------*-----------------------------------------------------
Nareszcie napisałam . Dumna z siebie ,że ruszyłam swoją pupcie i napisałam.Chora jestem i nie rozumuje ,ale jest już ponad 100 wyświetleń i to jest takie jdhgjdhgkhg xddd. To do następnego. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz